Forum Forum Zakonu Sanctuary Jedis Strona Główna
Greedo - Szablon

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum Zakonu Sanctuary Jedis Strona Główna -> Ścieżka Jedi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Greedo




Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 21:52, 03 Kwi 2006    Temat postu: Greedo - Szablon

Gdyby ktos nadal nie wiedzial w miare jak i co... tu macie Szablon ktory moze wam pomoze...

/// HeFFron K'sarin


1. Przedział realny

1. Kamil
2. Greedo
3. 14
4. Gliwice
5. 3718246
6. [link widoczny dla zalogowanych]
7. STAR WARS™, gry RPG, muzyka (ZiP)
8. Hmm, mam 14 lat, Gwiezdnymi Wojnami interesuję się od około roku, normalny chopak ze mnie Smile
9. Około przeciętnej-dobrej.
10. Ponieważ lubie takie organizacje, jest zawsze wiele do roboty, mogę się tu nauczyć dużo o Gwiezdnych Wojnach

2. Przedział klimatyczny

1. Greedo
2. Greed, Zgreed
3. 15
4. Rodian
5.
...:::Prolog:::..
.

Akademia Jedi Luke'a Skywalkera była jedyną w galaktyce. Trenowali tu wszyscy posiadający jakieś zadatki na Jedi. Dzisiejszego dnia odbywał się trening mocy polegający na podnoszeniu kamieni siłą woli. Większość uczniów nie radziła sobie z tym ćwiczeniem. Jedynym, który wypełnił zadanie wręcz perfekcyjnie był Greedo- chłopak pochodzący z Tatooine. Był on niewolnikiem krewniaka Jabby the Hutt i nie miał rodziców. Luke uwolnił go. Obyło się bez nieporozumień, gdyż do tego Hutta doszły już dawno wiadomości, kto zabił Jabbę. Wystarczyło, że Luke przedstawił się i pokazał miecz świetlny...


...:::Rozdział 1:::...


Wszystko zaczęło się to od tego, że pewnej nocy Greedo zaczął myśleć o tym, jak zginęli jego rodzice. Od dawnego pana usłyszał, że zabił ich Jedi. Nie wierzył jednak w to. W końcu zmorzył go sen. Miał koszmary. Pierw widział siebie, jako starca będącego dalej niewolnikiem. Widział, jak ginie w paszczy młodego Rancora. Sen się zmienił. Zobaczył rodziców, których rozpoznał, choć widział tylko jedno ich zdjęcie. Uciekali. Gonił ich Rycerz Jedi z mieczem świetlnym o zielonej klindze. Był to Luke Skywalker! Użył mocy, aby udusić matkę chłopca. Ojca zabił ciosem miecza w plecy; Greedo zlany potem obudził się. Usiadł na łóżku. Nie wierzył w to, co zobaczył. To nie mógł być Mistrz Skywalker!
Tymczasem Luke medytował. Zaczął, tak jak chłopiec rozmyślać o jego rodzicach. Kto ich zabił? Kim byli? Nie znał odpowiedzi na ani jedno z tych pytań.
Następnego ranka, gdy Luke był sam, Greedo podszedł do Mistrza Jedi i powiedział do niego:
- Mistrzu? Kto...-chłopak zaniemówił przez chwilę. Zebrał się jednak w sobie i kontynuował - Kto zabił moich rodziców Mistrzu?
Luke zamyślił się przez chwilę...
- Myślałem o tym dużo zeszłej nocy mój młody uczniu.... Czemu tak nagle
zaczęło cię to interesować?
- Ja.... miałem koszmary... śniło mi się, że to Ty ich zabiłeś - Greedo miał w oczach łzy. Jego głos drżał lekko. Opanował się jednak. wiedział, że Mistrz Skywalker nie lubi, gdy jego uczniowie ukazują gniew lub strach.
Luke spojrzał na ucznia.
- Nie ja ich zabiłem. Musisz się nauczyć, że nie należy wierzyć snom. Nawet doświadczeni Jedi bardzo rzadko śnią o przyszłości lub przeszłości.
- To znaczy, że mój sen nic nie oznaczał? - Greedo mówił teraz lekko podniesionym głosem. Był wzburzony.
- Co oznaczał nie wiem... - Luke położył ręce na ramionach ucznia - Postaram się tego dowiedzieć. Może medytacje mi w tym pomogą.
- Mam jeszcze jedną sprawę mistrzu...
Luke odpowiedział milczeniem, ale wzrokiem zachęcił chłopaka do mówienia.
- Kiedy nauczysz nas konstruować miecze świetlne? Skoro jesteśmy... będziemy Jedi to musimy się nauczyć bronić.
- W odpowiednim czasie mój uczniu. Na razie nie jesteście gotowi.
- Ja jestem gotów! Chcę mieć własny miecz!- Greedo ruszył w stronę wyjścia. Gdy był przy drzwiach powiedział- Porozmawiam z innymi. Ciekawe, co oni powiedzą?
Po kilkunastu minutach cała czternastka była już na lądowisku i stała naprzeciw Luke'a.
- Słucham was moi uczniowie. Ostatnio adept Greedo zaproponował mi, żebym nauczył was robić miecze świetlne. Czy naprawdę tego chcecie?
- Mistrzu...- przed grupę wyszła Kirana Ti- Może nie mam tu za wiele do gadania, gdyż sama już mam miecz świetlny- tu dziewczyna wskazała na broń wiszącą przy pasie- Ale jest to pamiątka po Gantorisie. Nie używałam go od czasu pojedynku z Exarem Kunem. I jeśli rozkażesz, nie użyję go już nigdy. Razem z resztą, no może nie licząc Greedo uważamy, że to ty powinieneś wybrać czas, w którym stworzymy własne bronie.
- Czy tak właśnie uważacie?- Luke zwrócił się do reszty grupy.
Wszyscy, nie licząc Greedo krzyknęli "Tak".
Chłopiec usiadł na łóżku i przemyślał wszystko, czego się dowiedział. Nie mógł mieć miecza do obrony. Jego Mistrz zaprzeczył co do tego, że zabił jego rodziców. Ale Greedo nie mógł być co do stu procent pewien tej odpowiedzi. Położył się spać. Koszmar znów się powtórzył. Tyle, że tym razem Luke pod koniec spojrzał na niego i powiedział: "Teraz kolej na ciebie, mój drogi uczniu". Chłopak przebudził się.
Następnego dnia Luke, gdy wstał, zobaczył, że ktoś grzebał przy jego komputerze. Ten ktoś przeglądał pliki dotyczące mieczy świetlnych.
- Greedo...- powiedział sam do siebie Luke i szybko pobiegł na lądowisko.
Tam zobaczył startujący myśliwiec A-wing Greedo. Chłopak wyjrzał z gabiny.
- Luku Skywalkerze. Od tej pory nie jesteś moim mistrzem. Nie dla mnie jest nauka w Akademii. Niedługo wrócę tu i pokonam cię. Ale wtedy nie będę sam. Zdobędę swoich uczniów i przybędę wraz z nimi, aby cię pokonać...
Po tych słowach odleciał.


...:::Rozdział 2:::...


Luke wędrował przez jakiś czas po Akademii. W końcu zatrzymał się na lądowisku. Dręczyło go kilka rzeczy. Nie wiedział, czy Greedo przeszedł na Ciemną Stronę. Nie wiedział czy chłopiec mówił prawdę o tym, że niedługo zaatakuje. Ale wiedział, że ten adept jest dla niego, jako dla Mistrza Jedi pewnym wyzwaniem. Luke musiał spróbować nakłonić go, aby wrócił do niego. Trzeba było spróbować.
- O czym myślisz mistrzu, jeśli wolno spytać?
Na lądowisko weszli Kam Solusar i Kirana Ti.
- Nie jest to tajemnica. Myślę o Greedo. Czy uważacie, że przeszedł na Ciemną Stronę?
- Nie wiem. Był silny mocą, ale szybko oddawał się emocjom.- odpowiedziała Kirana.
- Ja też tak uważam- poparł ją Kam.
- A więc muszę nauczyć was, jak tworzyć broń... Wezwijcie resztę. Marę Jade też. Spotkamy się w mojej komnacie
- Dobrze.- powiedzieli obydwoje.
Po kilku minutach w komnacie Luke'a byli już wszyscy. Sala była dobrze oświetlona, ściany wykonane z kamienia i pokryte ze względu na wiek mchem. Luke zaczął mowę.
- Jak wiecie, niedawną odszedł od nas adept Greedo. Przed samym odlotem powiedział, że przybędzie tu, aby nas pokonać... Mógł być to tylko blef. Niestety stuprocentowej pewności mieć nie można. Musicie więc mieć broń... Do mieczy świetlnych potrzeba specjalnych kamieni. Tu powstaje problem. Was jest trzynastu. Jedna osoba ma miecz. Więc zostaje dwunastu. Ja niestety mam tylko jedenaście kamieni.
- Mistrzu Skywalker. Za przeproszeniem: jesteś głupcem. Zapomniałeś, że mam twój stary miecz?- Mara uśmiechnęła się do Luke'a i włączyła miecz. Powietrze przeszyła błękitna klinga.
- Zapomniałem...- Luke zawstydzony chwilę się zamyślił- A więc każdy będzie miał miecz. Kamienie dobrane są tak, aby nie dawały czerwonej ani pomarańczowej klingi. To kolory Sithów... Niech każdy z was weźmie po jednym.
Uczniowie podchodzili do Mistrza po kolei. Gdy wszyscy otrzymali po kamieniu, Luke zaczął kontynuować mowę.
- Teraz zaczniecie robić sobie obudowy rękojeści.
Używając mocy, Luke przyciągnął z sąsiedniej sali skrzynię.
- Tu macie części potrzebne do tego. Każdy może zrobić kształt według własnych upodobań i przyzwyczajeń.
Gdy wszyscy skończyli robić obudowy, Skywalker włączył hologram pokazujący wewnętrzną budowę miecza. To było jednak o wiele bardziej trudne. Adepci musieli pracować przez cztery następne dni. Dnia szóstego, gdy wszyscy już prawie kończyli, zdarzyło się coś okropnego...


...:::Rozdział 3:::...


Stało się to nagle. Adepci pracowali w ciszy i skupieniu. Nagle spokój zakłócił wybuch. Wszyscy odwrócili się w stronę, skąd miał miejsce hałas. To co zobaczyli, było czymś przerażającym. Jeden z uczniów, ludzki mężczyzna nazywający się Nalhid Kosir leżał zakrwawiony na ziemi. Obie jego dłonie zostały niemal całkowicie rozerwane przez wybuch.
- Jasna cholera!- krzyknął Solusar
- Medyka! Cilghal! Szybko... Ty jesteś dobra w leczeniu za pomocą Mocy.
- Spokojnie...- powiedział z opanowaniem Luke.- Odsuńcie się wszyscy. Tylko Cilghal będzie mi potrzebna.
Luke spojrzał pierw na rannego, potem na kalmariankę.
- Niestety. Na nic nie zdadzą się twoje moce. Nie uleczymy go. Prawdopodobnie dłonie trzeba będzie amputować...
- Co robić mistrzu?
- Użyjesz Mocy, aby zatamować krwawienie. Ja w tym czasie wyślę komunikat do jednej z najbliższych planet Nowej Republiki z prośbą o pilne przysłanie lekarzy.
- Dobrze. Jeśli możesz mistrzu, to pośpiesz się. Wiesz, że czasami mam problemy z długim kontrolowaniem Mocy.
Cilghal zrobiła tak, jak o to poprosił Skywalker. Na szczęście medycy przybyli po niecałych pięciu godzinach i zajęli się rannym.
- Posłuchajcie mnie moi adepci!- Luke zwrócił się do uczniów w czasie, gdy lekarze w oddzielnej sali opatrywali Kosira.- Niestety przytrafił się dziś okropny wypadek. Prawdopodobnie to ja popełniłem jakiś błąd.
- Nie ty mistrzu.- pocieszyła go Kirana.- Nalhid sam jest sobie winien. Nie uważał.
- Trudno. Co się stało, to się nie odstanie. Miejmy nadzieje, że wyjdzie z tego z jak najmniejszą ilością obrażeń. Na dziś koniec zajęć. Jutro zaczniemy ponownie, ale ze zdwojoną ostrożnością.
Tak, jak Skywalker zapowiadał, adepci od samego rana wzięli się do pracy i już około godziny piętnastej wszystkie miecze były gotowe. Każdy uczeń zadowolony był ze swojej broni. Prawie każdy. Nie było Mary Jade, która udała się w "ważnych" sprawach. Jedi co chwila wykonywali razem jakieś ćwiczenia i udawali "walkę".
Nagle na lądowisku Akademii wylądował jakiś statek. Wyglądem przypominał model Nubian. Miał srebrną, lustrzaną powłokę. Jedyną zmianą było zamieszczenie dużej ilości działek laserowych itp. ulepszeń; Ze statku wyszło pięcioro mężczyzn. Troje ludzkich, jeden Twi'lek i jeden Zabrak. Jednym z ludzi był Greedo; Wszyscy ubrani byli w czerń. W rękach trzymali rękojeści mieczy.
Luke wyszedł przed swych adeptów. Łącznie z mistrzem było jedenastu Jedi. Mara tymczasowo odleciała, Cilghal odpoczywała po uleczaniu Kosira, a Kam Solusar wyszedł wgłąb dżungli na spacer.
- Witaj Skywalkerze. Jak widzisz słowa dotrzymuję. Wróciłem tu i mam towarzyszy.
- Czuć wokół ciebie aurę zła. Poznałeś co najmniej kilka sztuczek Sithów. Czy wybrałeś zło? Czy swoich towarzyszy też zniewoliłeś Stroną Mroku?
- Ciemna Strona Mocy to nie zło, a potęga! Oni też wiedzą, jak ją dobrze wykorzystać.
- Zło zawsze ulega Jasnej Stronie.
- Nie jest prawdą, co mówisz. Zaraz się przekonasz!
Wszyscy Sithowie, jakby na komendę włączyli miecze świetlne. Greedo miał jasno czerwone ostrze. Pozostali Sithowie pomarańczowe; Luke powoli wziął zza pasa swój miecz i włączył go. Jego uczniowie poszli za nim w ślady. Jedi ruszyli biegiem na Sithów. Od razu dokonał się podział. Skywalker zaatakował Greedo. Na jednego Sitha- człowieka przypadło po dwóch Jedi. Za to na Twi'leka i Zambraka wypadło po trzech adeptów.
Walka była zawzięta. Jedi wykorzystywali wszelkie moce. Używali pchnięć i skoków. Za to Sithowie co rusz atakowali za pomocą błyskawic. Cały hangar aż huczał od dźwięku zderzeń mieczy. Po kilkunastu minutach okazało się, że towarzysze chłopca nie są tak wyszkoleni, jak on sam. Ulegli pod naporem większości Jedi i zginęli. Część adeptów chciała pomóc mistrzowi, ale powstrzymał ich Streen. Nikt nie mógł pomóc Luke'owi. To był pojedynek jeden na jednego.
Obydwoje (i Luke i Greedo) wykorzystali Moc, aby spowolnić szybkość oddechu i zmniejszyć pocenie się. Przez to nie męczyli się tak szybko. W pewnej chwil doszło do tego, że przeciwnicy oddalili się od siebie znacznie. Greedo jednak zaczął biec w stronę Luke'a. Mistrz Jedi użył Mocy, aby wzmocnić skok. Wykonał salto połączone z piruetem, i znalazł się za Sithem. Użył poziomego cięcia, tak, aby skaleczyć chłopca w ramię, w którym trzymał miecz. Ten z krzykiem upadł na ziemię. Luke mocą zabrał mu miecz i złapał go lewą dłonią.
- Teraz Greedo: decyduj. Możesz odpokutować swe winy i pozostać w Akademii na ponowne nauki lub odejdź i nie wracaj.
- Przepraszam mistrzu, nie chciałem... Ja... ja....- chłopak wstał powoli, podszedł do Luke'a i klęknął przy nim.-Wybaczcie mi
Tak więc Luke wygrał. Udało mu się nawrócić Greedo. Mistrz Jedi wiedział, że wszystko wróci za kilka dni do porządku. Był jednak świadom tego, że Greedo nie jest do końca pewny swojej strony. Jeszcze nie raz będzie chciał przejść na Ciemną Stronę... Ale Luke go przed tym obroni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum Zakonu Sanctuary Jedis Strona Główna -> Ścieżka Jedi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Digital Dementia © 2002 Christina Richards, phpBB 2 Version by phpBB2.de
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
 
Regulamin